czwartek, 20 września 2012

W kontekście o Weselu


Wojciech Kossak, Wesele krakowskie

Nie cenię utworów literackich, które zrozumieć można dopiero w kontekście 150 innych tomów. Zauważyłam, że prawda przekazywana przez takie teksty jest na ogół do bólu pospolita, a wszelkie zawiłości mają po prostu tę ordynarność treści zagłuszyć. Głupio przyznać się przed sobą, gdy poświęciło się kilkadziesiąt czy kilkaset godzin na lekturę, że zwyczajnie traciliśmy czas. A to poszukiwanie sensu, gdy go nie ma, te misterne konstrukcje intelektualne, by lekturę jakoś w kontekście takim czy innym osadzić i jakoś ją uatrakcyjnić, bywają nie mniej męczące niż sama lektura.

Zupełnie inaczej, gdy tekst od początku wydaje się porywający, zachęca do poszukiwań, a z każdą chwilą odkrywamy w nim dodatkową wartość, walor. Taki tekst osadzony w kontekście zyskuje.

Po  „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego sięgnęłam z obowiązku. Lektura obowiązkowa to wszakże. Czytanie sprawiło mi wiele przyjemności, szczególnie akt pierwszy, pełen ciekawych obserwacji obyczajowych, pokazanych z talentem. Kolejne części wydały mi się nieco nużące. Psychodeliczne przypadki wywołane stosowaniem popularnych trunków, nie leżą w obszarze moich zainteresowań, a wątki patriotyczne zastawiam politykom. Niech się uczą, jak naród porwać do działania...

Pierwszy akt  jest się jednak pyszny, a kilka scen rewelacyjnych, wśród nich scena dziewiąta, rozmowa Państwa Młodych. Pomyślałam sobie, że to obok fragmentu „Pieśni świętojańskiej o Sobótce” Jana Kochanowskiego, najlepszy tekst o miłości do żony i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie cieszy się popularnością, na jaką zasługuje.
Ekranizacja „Wesela” w reżyserii Wajdy wprawiła mnie w osłupienie. Pan Młody (grany przez Daniela Olbrychskiego), który w trakcie lektury wydał mi się może i nieco zbyt zapalczywy, ale myślący, otwarty na świat, nowości, życiowe doświadczenia i zakochany w żonie,  w filmie Wajdy jest w gorącej wodzie kąpanym, wykształconym głupkiem. Inne postacie także wykrzywione, karykaturalne, płaskie, jednowymiarowe, zredukowane, śmieszne. Jak to możliwe, że słynący z udanych ekranizacji Wajda, nakręcił coś takiego?

Odpowiedź jest prosta. Utwór Wyspiańskiego został osadzony przez Wajdę w tzw. kontekście. A ten kontekst zapisał dla niego na wieki wieków Tadeusz Żeleński (Boy) w "Plotce o Weselu". Tekst Boya czyta się jednym tchem z wypiekami na twarzy, jak niusy na Pudelku. Ależ ten Wyspiański był złośliwy, a ten Rydel - żałosny gaduła, bracia Tetmajerowie też nieszczególnie wybitni. Teraz to już wiadomo, dlaczego Poecie Zawisza się ukazuje. Mógłby się czytelnik zastanawiać, rozważać, domyślać, interpretować, ale przecież nie ma co dociekać, bo mu Boy wszystko napisał, kawa na ławę. Do kreacji Zosi pewnie taki czytelnik nie przywiązywałby zbytniej uwagi, ale jak mu Boy podpowiedział, że to jedna z najwdzięczniejszych dziewczęcych postaci w literaturze polskiej, to kreację tę dostrzeże (szkoda, że nie wspomniał, że Zosia została kilka lat później jego żoną, co nie przeszkadzało jej kontynuować weselny flirt z Dziennikarzem, zidentyfikowanym przez Boya jako Rudolf Starzewski, który potem z jej powodu samobójstwo popełnił). 



Stanisław Wyspiański, Portret Zofii Pareńskiej


Żeleński (Boy) podaje przyczynę, dla której  "Plotkę o Weselu"  napisał: "można sobie wyobrazić, co za żer znajdą przyszli «weselologowie» w egzegezie i komentarzu do tej sztuki. Już stąd widzę, jak jakiś młody uczony zostanie docentem polonistyki za obszerną rozprawę, w której wykaże metodą naukową, że Lucjan Rydel nosił binokle, a że «kurdesz» to był np. gatunek wódki specjalnie ulubiony w kołach Młodej Polski. Strach pomyśleć, co za fantazje będą czytały z pietyzmem nasze prawnuki na temat tego lub owego szczegółu z Wesela. I wydaje mi się, że dziś, kiedy ustna tradycja poczyna już zanikać, ale kiedy istnieje jeszcze sporo uczestników tej epoki, byłaby może pora, aby ktoś zechciał dokonać tego, czego w ramach tego szkicu oczywiście dokonać nie mam pretensji, tj. aby zebrał wszystkie materiały rzeczowe mogące pomóc do należytego zrozumienia Wesela".


Podsumuję brutalnie. Tadeusz Żeleński (Boy) uczestniczył w weselu, które zainspirowało Wyspiańskiego do napisania sztuki. Dramaturg nie poświęcił mu jednak nawet linijki.  Jak się okazało, na nic to milczenie. Boy znalazł sposób, by na zawsze dopisać się do historii "Wesela". "Plotka o Weselu" nie pomaga temu dramatowi zyskać wielbicieli i nie pierwszy raz upewnia mnie, że wybitny utwór literacki obroni się bez takich kontekstów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz